„Gdyż na podstawie własnych słów zostaniesz usprawiedliwiony i na podstawie własnych słów zostaniesz potępiony”. Mateusza 12:37
Biblia bardzo interesuje się naszą mową.
Od przypowieści, przez ewangelie, po listy Pawła znajdujemy przykazanie po przykazaniu dotyczące tego, co powinniśmy mówić. A czemu to? Czy dlatego, że to, co mówimy, może zaszkodzić naszemu publicznemu świadectwu jako ambasadorom Chrystusa? Czy dlatego, że w mowie powinniśmy okazywać miłość i łaskawość? Czy to dlatego, że jesteśmy niemądrzy, gdy mówimy zbyt szybko i słuchamy zbyt wolno?
TAk. I oczywiście z powodu tej prawdy prosto od samego Jezusa:
„Człowiek dobry z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a niegodziwy ze złego wydobywa zło, gdyż z obfitości serca mówią jego usta.” (Łk 6,45).
Nasze słowa ujawniają nasze serca.
Możemy myśleć, że wierzymy w jedną rzecz, a nawet czasami wyznawać, że wierzymy w to przekonanie, ale w końcu powiemy prawdę. Prawda o tym, co jest w naszych sercach, w końcu stanie się słyszalna.
Chrześcijanie powinni więc bardzo uważać na to, co mówią (lub, w naszej obecnej kulturze, na to, co publikują).
Abyśmy jednak nie myśleli o naszym języku tylko w kategoriach plotek, oszczerstw czy grubiańskich żartów, istnieją inne stwierdzenia – stwierdzenia ujawniające, kim naprawdę jesteśmy – które również powinny nas bardzo niepokoić. Jeśli stwierdzimy, że mówimy takie rzeczy, dobrze zrobimy, gdy natychmiast zaczniemy badać stan naszych dusz.
Oto trzy przykłady:
- Mnie to nie spotka.
„Pycha chodzi przed upadkiem, wyniosłość ducha — przed potknięciem.” (Prz 16,18).
To jest wyraz dumy. Patrzymy na ludzi wokół nas – czy to w wiadomościach, czy w naszych osobistych relacjach – i łatwo jest zobaczyć ich zmagania z seksem, substancjami, władzą czy czymkolwiek innym. Naszą pierwszą myślą może być szok lub troska o ich rodzinę lub konsternacja z powodu tego, jak sprawy potoczyły się tak źle, ale jeśli następna myśl, która przychodzi nam do głowy, jest tak dumna, jak: „Mnie to się nie przydarzy”, to myślimy bardzo wysoko o sobie. To absolutnie mogłoby się nam przydarzyć, ponieważ jesteśmy więcej niż zdolni do takich rzeczy bez łaski Jezusa.
- Jestem na to za dobry.
„Ktoś musi posprzątać toaletę”.
To dobra zasada życiowa, tak samo prawdziwa w miejscu pracy, w kościele, jak iw domu. Problem polega na tym, że nikt tak naprawdę nie lubi czyścić toalety. Ale jest różnica między nielubieniem czegoś a uważaniem siebie za coś ważniejszego. Niestety tak działają nasze umysły i serca. Zbieramy nasze stopnie naukowe, nasze osiągnięcia, nasze komplementy, nasze obowiązki – a potem siadamy na szczycie tego stosu i patrzymy z góry na tych, którzy są pod nami. Tymczasem na dole jest toaleta do sprzątnięcia. Paweł ujął to tak:
„Mówię bowiem każdemu z was, na mocy danej mi łaski, aby nie miał o sobie mniemania wyższego, niż należy. Niech każdy ocenia siebie rozsądnie, zgodnie z tym, co mu Bóg wytyczył w mierze wiary.” (Rzymian 12:3).
Bądź ostrożny, Chrześcijaninie, jeśli zaczniesz wypowiadać się na temat tego, co uważasz za siebie ponad.
- Mogę to zrobić sam.
„Rany zadane przez kogoś, kto kocha, są oznaką wierności, pocałunki człowieka, który nienawidzi, są tylko pozorami.” (Prz 27,6).
Potrzebujemy się nawzajem. Potrzebujemy siebie nawzajem właśnie dlatego, że nasze ciało nie jest wystarczająco silne. Potrzebujemy więc siebie nawzajem, aby mówić nam prawdę i pomagać sobie nawzajem wzrastać ku pobożności. To wzajemne uczniostwo jest zamiarem Boga dla Jego ludu, dzięki któremu kroczymy razem drogą dojrzałości, przypominając sobie nawzajem, że musimy całkowicie zaufać Panu i tylko Jemu. Jeśli dojdziemy do punktu, w którym poprzez nasze działania lub zaniechania udowodnimy, że naprawdę uważamy, że możemy żyć samotnie, wtedy ta pewność siebie jest bardzo niewłaściwa.
Nasze słowa ujawniają nasze serca, przyjaciele.
Może więc zamiast przemawiać dzisiaj, dobrze zrobilibyśmy, gdybyśmy sporządzili mały spis tego, co te słowa naprawdę mogą o nas mówić.
Napisane przez Michaela Kelleya, gościnnego współtwórcę