’Dzieci moje, znowu w bólach was rodzę, dopóki Chrystus nie będzie w was ukształtowany. ’
Galacjan 4:19
Mam trójkę pięknych dzieci.
Moja żona, Lisa, urodziła każde z nich przez cesarskie cięcie.
W momencie, który z pewnością nie należał do moich najlepszych chwil jako męża, pewnego dnia, gdy jeździliśmy po mieście, żartobliwie powiedziałem do niej: „Urodziłaś w łatwy sposób”.
Moja żona szybko dała mi do zrozumienia, że wbicie ogromnej igły w kręgosłup, rozcięcie brzucha przez lekarza i wyciągnięcie innego człowieka nie jest łatwym sposobem na zrobienie czegokolwiek.
Musiałem się zgodzić.
Mężczyźni, jedna rada: nigdy nie żartujcie na temat porodu, ponieważ nie mamy najmniejszego pojęcia, o czym mówimy.
Dlatego jestem nieco zaskoczony, że Paweł wspomina o „bólach porodowych” w swoim liście do Galatów. Ze wszystkich metafor, które mógł wybrać, dlaczego miałby wybrać coś, czego nigdy osobiście nie doświadczył… ani nigdy nie doświadczy?
Paweł nie próbuje włożyć nogi w usta (jak ja to zrobiłem). Przekazuje coś bardzo konkretnego na temat tego, co jest potrzebne, aby zobaczyć, jak Chrystus przybiera formę w grupie ludzi. Niczym rodząca kobieta, Paweł opisuje zarówno swoje intensywne zmagania, jak i intensywną miłość do Galatów.
Paweł założył kościoły w Galacji podczas swojej pierwszej podróży misyjnej (Dz 16:6). Jako ich duchowy ojciec szczerze troszczył się o ich duchowe dobro. A Galacjanie oddalali się od Ewangelii zakorzenionej w łasce Chrystusa (Galacjan 1:6-8) (zob. przypis na ten temat).
Paweł zdawał sobie sprawę, że był to kluczowy moment w ich podróży wiary. Był w agonii, modląc się i błagając, aby porzucili legalizm i pozostali wierni Ewangelii Chrystusa.
Na pierwszy rzut oka łatwo jest postrzegać bóle porodowe Pawła jako nieistotne dla naszego codziennego życia.
Istnieją jednak co najmniej trzy sposoby zastosowania tego fragmentu:
- Podziękuj Bogu za tych, którzy pomogli ci odkryć i rozwinąć wiarę w Chrystusa. Może to być rodzic, nauczyciel w szkółce niedzielnej, pastor, przyjaciel, mentor itp. Ci ludzie nie pojawili się w twoim życiu tak po prostu. Każda z nich była darem Bożej łaski, namacalną reprezentacją Jego niezawodnej miłości do ciebie. Poświęć chwilę, by oddać Mu chwałę za mężczyzn i kobiety, którzy ciężko pracowali nad twoim duchowym rozwojem.
- Nieustannie formujemy się do charakteru Chrystusa. Czcimy tych, którzy pracowali w naszym imieniu, kontynuując stawanie się coraz bardziej podobnymi do Jezusa. W końcu nie poświęcili swojego czasu i energii, abyśmy popadli w samozadowolenie, stagnację lub apatię w naszej chrześcijańskiej wierze. Nie, oni doświadczyli „bólów rodzenia”, abyśmy nieustannie „upodabniali się do podobieństwa Jego Syna” (Rz 8:29). Obudź się więc z duchowej drzemki i z całego serca kontynuuj swoją relację z Chrystusem.
- Przeżyj bóle porodowe dla kogoś innego. Każdy naśladowca Jezusa powinien być w jakiś sposób zaangażowany w pomaganie innym w odkrywaniu i rozwijaniu wiary w Chrystusa. Jesteśmy powołani do bycia aktywnymi uczestnikami, a nie widzami, w „czynieniu uczniami wszystkich narodów” (Mt 28:18). Podobnie jak praca fizyczna… (tak, nawet cesarskie cięcie), nie ma nic łatwego w tym procesie. Pomaganie innym w dojrzewaniu w Chrystusie będzie wiązało się z pewną dozą poświęcenia i cierpienia.
Paweł przypomina nam, że radość z tego, że ktoś się narodził, czy to fizycznie, czy duchowo (J 3:3), znacznie przewyższa trudy porodu. (Myślę, że większość matek się z tym zgodzi!).
Rozpoczynając każdy dzień, pamiętaj, by podziękować Bogu za tych, którzy pomogli ci dojść do wiary w Jezusa. W miarę jak twoja wiara dojrzewa, szukaj sposobów, w jakie możesz pomóc komuś innemu znaleźć własną ścieżkę duchowego rozwoju. Będą ci za to dozgonnie wdzięczni.