PORZUCIĆ PIERWSZĄ MIŁOŚĆ
Do osób zawodowo zajmujących się służeniem i doradzaniem innym często przychodzą różne osoby, których małżeństwa przechodzą kłopoty. Często można usłyszeć takie deklaracje jak „Ja już go nie kocham” lub „Czar prysł” albo „Moje uczucia wygasły”. I w niemal każdym przypadku nie dzieje się to w ciągu jednej nocy. Małżeństwo wpada w kłopoty, ponieważ systematycznie, przez długi czas, mąż i żona nie traktują swojej relacji priorytetowo, pośród wszystkich międzyludzkich relacji na ziemi. Gdy tak się dzieje, ich uczucie słabnie i tracą związek z osobą, którą kiedyś bardzo kochali.
Doradzając osobom z kłopotami w małżeństwie, ja i moja żona Anne nauczyliśmy się pytać naszych rozmówców „Co sprawiło, że zakochałeś się w tej drugiej osobie?” Odpowiedzi są zawsze niesamowite.
Bardzo podobnie jest w naszej relacji z Jezusem Chrystusem. Jest bardzo mało prawdopodobne, byśmy nagle zbuntowali się przeciw Bogu i już nigdy nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Zwykle odbywa się to w czasie. Subtelnie, powoli zaczynamy oddalać się od Boga. Powoli przestaje On być najważniejszy w naszym życiu, pojawiają się inne priorytety. Nasza emocjonalna więź z Panem słabnie. Gdy tak się dzieje, oddalamy się od tego, który powinien być naszą pierwszą miłością w życiu – Jezusa Chrystusa.
Oczywiście wiele powodów dla porzucenia naszej pierwszej miłości, Jezusa, jest z pozoru dobrych. Czasem jednak dobrze rzeczy powodują, że zaniedbujemy rzeczy najlepsze. Te dobre rzeczy to rodzina, praca, a nawet nasza kościelna służba. Naprawdę wierzę, że istnieje wielka pokusa dla każdego, kto angażuje się w chrześcijańską służbę, by pomylić tę służbę z relacją z Jezusem Chrystusem. W końcu cóż może być ważniejszego niż służba dla Pana? Ta pokusa działa na nas bez przerwy.
Nikt i nic nie może stać się ważniejsze niż nasza relacja z Jezusem. Najlepiej zacząć od wyznawania Jezusowi miłości i kochania go najbardziej na świecie. Pamiętasz kiedy pierwszy raz Go spotkałeś? Na czym się wtedy skupiałeś? Powróć do robienia tych rzeczy.