„I stało się w tych dniach, że wyszedł na górę, aby się modlić, i spędził noc na modlitwie do Boga.” – Ewangelia św. Łukasza 6:12
Czasem moja praca angażuje mnie na tyle, że budzę się w środku nocy. Za każdym razem, gdy staram się przezwyciężyć ten niepokój, przewracam się z boku na bok i próbuję znów zasnąć, rano budzę się wycieńczony. Czasem jednak wystarcza mi przytomności, by zorientować się, że być może to Bóg próbuje mnie obudzić. Wtedy wstaje i rozmawiając z Nim, wylewam przed Nim swoje serce. I wiesz co? Te improwizowane sesje w środku nocy stanowią niezwykle wartościowy i owocny czas. Mam wtedy okazję do spokojnego i niczym nie zakłóconego spotkania się sam na sam z Bogiem. Mogę słyszeć Jego głos i łatwiej mi rozumieć Jego wskazówki. Zupełnie jakby mówił do mnie w taki szczególny sposób, kiedy nie umiałem inaczej Go usłyszeć. Bardzo cenię sobie takie nocne spotkania, chociaż często wygrzebanie się z ciepłego łóżka idzie mi opornie. W nagrodę rano nie budzę się już wycieńczony, ale świeży i wypoczęty.
Warto zdać sobie sprawę z faktu, że Bóg obdarza nas wielkimi błogosławieństwami, gdy regularnie spędzamy z nim czas sam na sam. Warto też korzystać z nadarzających się okazji. Być może to Bóg po prostu próbuje sobie znaleźć odrobinę cichego i spokojnego czasu na spotkanie